Jak rozumieć hasło „czyńcie sobie ziemię poddaną”? Czym jest wielka opcja pro life? Kto potrafi rozróżnić różne rodzaje konsumpcji? Jak rozwija się ekologiczna debata we współczesnym Kościele? I jak odczytać swoje powołanie w ruchu ekologicznym? Odpowiedzi na te i inne pytania zawiera wywiad dla thinkzine „Nowa Konfederacja”. Ukazał się on pod tytułem „Każdy z nas powinien przeżyć swoje nawrócenie ekologiczne”. „NK” chce być medium misyjnym, tworzonym przez obywateli – dla obywateli, które koncentruje się na tematyce politycznej o znaczeniu strategicznym. Polecamy!

MAREK WOJNAR: W encyklice Laudato si’, do której Ojciec często się odwołuje w swojej ostatniej książce, papież Franciszek podkreśla zarówno aspekt globalny, jak i lokalny ochrony przyrody. Od tej dychotomii chciałem rozpocząć naszą rozmowę. Czy powinniśmy skupiać się na naszych codziennych ekologicznych wyborach, czy one stanowią raczej zasłonę dymną, która nie pozwala zwrócić uwagę na działalność wielkich korporacji czy rządów?

STANISŁAW JAROMI OFMConv: Każdy człowiek ma swoje zadanie do wykonania. W perspektywie encykliki Laudato si’ każdy z nas powinien przeżyć swoje nawrócenie ekologiczne. Dotyczy to pojedynczych ludzi, rodzin, parafii, różnych instytucji, a także wielkich korporacji i państw. Chodzi o dobro wspólne, które przewyższa najprostszy podział na globalne i lokalne. Konieczne są i działania na poziomie międzynarodowym i nasze codzienne wybory ekologiczne.

A więc powinniśmy ograniczać naszą konsumpcję...

Niewątpliwie powinniśmy dążyć, aby rzeczy, które już posiadamy użytkować jak najdłużej.  Ideałem byłaby tu gospodarka obiegu zamkniętego. Zarazem musimy pamiętać, że konsumpcja sama w sobie nie jest niczym złym. Ważna jest odpowiedź na pytanie „czemu ona ma służyć?”. W encyklice Laudato si’ papież Franciszek piętnuje obsesyjną konsumpcję. Tak więc musimy nauczyć się rozumieć, co jest zdrową konsumpcją.

Jak rozróżnić te dwa rodzaje konsumpcji?

Istotne wydają się dwa kryteria. Po pierwsze kryterium zdrowia odnoszące się zarówno do naszego zdrowia jednostkowego psychicznego i fizycznego oraz do stanu całej planety. Po drugie kryterium lokalności. Korzystając z lokalnych produktów, zwykle wybieramy to co zdrowsze dla nas oraz dajemy pracę i szansę zarobku ludziom, którzy żyją wokół nas: piekarzowi, rolnikowi czy właścicielowi masarni i sklepu „za rogiem”. Wybór produktów lokalnych to też wyraz troski o swą okolicę, ten podstawowy ekosystem w jakim funkcjonujemy, ma też tę zaletę, że w czasach kryzysów, takich jak obecna pandemia ciągi dostaw nie zostają zerwane. Nie mówiąc już o tym, że ograniczamy w ten sposób emisję dwutlenku węgla do atmosfery.

Coraz częściej w naszej okolicy istnieją nie lokalne hodowle, lecz wielkie hodowle przemysłowe.

Odradzam wybieranie żywności z takich miejsc. Przede wszystkim dlatego, że (o ile można tak powiedzieć) nie ma ona swojej twarzy. Nie stoi za nią konkretny człowiek, jak w przypadku hodowli lokalnej, tradycyjnej. Mowa o żywności wątpliwej moralnie zarówno w sposobie produkcji, jak i w sposobie dystrybucji. Warto także zastanowić się jak takie wybory wpływają na sytuację mieszkańców wsi czy na tradycje rolnicze. Nie jest to wpływ pozytywny. 

Może w takim razie wegetarianizm po chrześcijańsku?  

Z punktu widzenia chrześcijaństwa wegetarianizm, a nawet weganizm nie stanowią problemu, o ile nie są motywowane religijnie (na przykład, jeżeli oznaczają porzucenie chrześcijaństwa na rzecz wiary w reinkarnację). Natomiast zachęcałbym, aby sięgnąć do kuchni postnej. Posty sprzyjają równowadze, gdyż obecnie mięsa jemy zdecydowanie za dużo. Oczywiście znam chrześcijan, którzy w swojej wrażliwości w relacji ze światem przyrody i z Bogiem wybierają wegetarianizm lub weganizm. Jest to pod względem moralnym neutralne.

Włożę kij w mrowisko. Myślistwo ma fatalną prasę. Może kupno dziczyzny od lokalnego myśliwego nie jest najgorszym rozwiązaniem?

Kwestię myślistwa musimy na nowo przemyśleć. Nie żyjemy już w świecie harmonii z naturą. Egzystujemy w rzeczywistości cywilizowanej, w której populacja dzikich zwierząt stanowi 3-4% ich ogółu. To każe się zastanowić nad sensem myślistwa zwłaszcza sportowego czy dla trofeów. Ale też trudno zabronić polowania dla mięsa czy regulacji równowagi w ekosystemie leśnym. Odpowiadając wprost na to pytanie: kupno dziczyzny od lokalnego myśliwego jest lepszym wyborem niż mięsa pochodzącego z hodowli przemysłowej.

Dalekie podróże nie mają dobrej prasy wśród ekologów. Podobnie jak samochód i samolot. Jakie więc się przemieszczać?

Nie sądzę, aby należało potępiać ludzi podróżujących. Sam bardzo lubię podróżować. Istotna jest odpowiedź na pytanie po co podróżujemy; czy nasze wyjazdy służą poznawaniu świata i ludzi, czy też są rezultatem mentalności konsumpcyjnej. Koniecznie należałoby przemyśleć kwestię transportu ludzi bardzo bogatych, przemieszczających się prywatnymi samolotami. Tu dotykamy kwestii nierówności społecznych na naszej planecie. Kościół od lat mówi o turystyce etycznej, zrównoważonej. Co roku wydajemy orędzie na Światowy Dzień Turystyki, gdzie poruszamy rozmaite aspekty z związane z tym zagadnieniem. Przykładowo w orędziu z czasów pontyfikatu Jana Pawła II z r. 2002 czytamy: „Inteligentna turystyka pozwala dowartościować piękno świata stworzonego. Dzięki niej człowiek podchodzi do niego z szacunkiem, cieszy się nim i nie narusza jego równowagi. Czyż można jednak zaprzeczyć, że ludzkość przeżywa dziś, niestety, kryzys ekologiczny? Do zniszczenia natury przyczynił się i nadal przyczynia barbarzyński model turystyki, obejmujący między innymi budowanie infrastruktury turystycznej bez planowania uwzględniającego jej wpływ na środowisko.”

Z drugiej strony warto propagować turystykę lokalną, dostrzegać piękno swojej okolicy. Jako Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu często organizujemy warsztaty w miejscach cennych przyrodniczo w Polsce a nawet spacery ekologiczne po najbliższej okolicy. Pokazujemy, że aby spędzić fantastyczny dzień np. rodzinnie z dziećmi nie trzeba jechać w Tatry czy do parku rozrywki, ale wystarczy wybrać się nad pobliską rzekę czy do lasu. A przy okazji poznajemy przyrodę i siebie nawzajem i likwidujemy to, co pedagodzy czy terapeuci nazywają deficytem kontaktu z naturą.   

Mówi Ojciec o rodzinach z dziećmi. Kwestia posiadania rodziny też jest coraz częściej postrzegana jako wybór ekologiczny. W części mediów pojawiają się głosy o koszcie ekologicznym posiadania dzieci. Ikona współczesnego ruchu ekologicznego Peter Singer aprobuje otwarcie aborcję czy eutanazję.

Nigdy nie będzie zgody na takie myślenie. Dla nas każde życie jest darem i Bożym błogosławieństwem. Mówienie, że rodzenie dzieci jest nieetyczne stanowi absolutne nieporozumienie. Ekologia katolicka to troska o życie i ludzi i całego stworzenia, więc to wielka opcja pro life. Należy też pamiętać, że często osoby, które udzielają tego typu porad same mają przynajmniej kilkukrotnie większy ślad ekologiczny aniżeli większość ludzi na naszej planecie. Propaganda antynatalistyczna w wykonaniu ludzi zamożnych czy celebrytów jest kompletnym nieporozumieniem. Droga do ochrony przyrody prowadzi przez samoograniczenie tych ludzi, a nie przez propagowanie nie posiadania dzieci. Lewicowi ekolodzy często tego nie rozumieją. Także dlatego, że niekiedy stanowią część tego środowiska. 

Chrześcijaństwo nie ma dobrej prasy wśród części ludzi wrażliwych na ochronę przyrody.  Nie bez przyczyny. Co chwile możemy usłyszeć polityków, którzy za pomocą hasła „czyńcie sobie ziemię poddaną” uzasadniają daleko posuniętą eksploatację natury. Może jednak  chrześcijaństwo może pomóc w naszych codziennych ekologicznych wyborach?

To jak rozumiemy hasło „czyńcie sobie ziemię poddaną” było wyjaśniane wielokrotnie. Na przykład  Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis z 1979 r. pisał, że chodzi o postawę szlachetnego pana i stróża, a nie bezwzględnego eksploratora. Tak samo rozumiał to przed nim Paweł VI, a po nim Franciszek. Warto się też zastanowić, czy ten antropocentryzm, w duchu którego najczęściej interpretuje się ten fragment z Księgi Rodzaju na pewno wynika z chrześcijaństwa, czy raczej jest następstwem nałożenia się na nie materialistycznej i sekularnej wizji świata wypływającej z filozofii indywidualizmu i liberalizmu. 

Co oferuje chrześcijaństwo? Po pierwsze bogatą tradycję właściwego stosunku do przyrody. To tradycja pustelników czy wędrujących pielgrzymów. Oni czuli się częścią świata przyrody, z której zasobów z pokorą korzystali. W świecie wokół siebie odnajdywali też ślady prowadzące ich do Boga. Te wątki zawiera też tradycja franciszkańska. W pochodzącym z 1224 r. Hymnie Stworzenia św. Franciszek spoglądał na elementy stworzenia i żywioły jak na naszych siostry i braci, pokazując nam jak z miłością odnosić do otaczającego nas świata. Ekologiczna debata we współczesnym Kościele rozwija się od momentu uświadomienia sobie sytuacji katastrofy ekologicznej. Jest to doświadczenie poszczególnych pontyfikatów, poczynając od dokumentu Co się dzieje z naszą piękną ziemią? Pawła VI przygotowanego na Konferencję Sztokholmską ONZ w 1972 r., poprzez ekologiczne teksty Jana Pawła II i Benedykta XVI po nawiązującą do tradycji franciszkańskiej encyklikę Laudato si’ obecnego papieża. Ale to także głos kościołów globalnego południa: Ameryki Południowej, Afryki, Oceanii. Przykładem tego może być przesłanie biskupów Ameryki Południowej z 2007 z Aparecidy czy List Duszpasterski Konferencji Episkopatu Boliwii na temat środowiska naturalnego i rozwoju z 2012 r. Cała ta refleksja zmierza do tego, że nasza planeta jest naszym wspólnym domem.

Po drugie, jako ludzie religijni mamy wynikającą z wiary dodatkową motywację do ograniczenia mentalności konsumpcyjnej i roszczeniowości. Samoograniczenie stanowi bowiem akt chrześcijańskiej miłości i wobec siebie i wobec naszych bliźnich, zwłaszcza tych uboższych od nas. Wobec bliźnich, którym nie zawsze możemy pomóc bezpośrednio, ale ograniczając własną konsumpcję, możemy wpływać na sprawiedliwszy model dystrybucji zasobów świata i nie przyczyniać się dodatkowo do zmian klimatycznych, które najmocniej uderzą właśnie w nich.

Ludziom zatroskanym o przyrodę często towarzyszy pesymizm. Obserwowanie różnych tragedii na naszej planecie nieraz wiedzie do przekonania, że świat jest zły. Można to określić mianem swoistej formy neognostycyzmu, którą można obserwować chociażby w Pokocie Agnieszki Holland nakręconym na podstawie powieści Olgi Tokarczuk. Jak nie popaść w taki stan?

Chrześcijańską odpowiedzią jest duchowość, praktyka religijna, modlitwa, wdzięczność Bożej Opatrzności za każdy kolejny dzień. Modlę się o nawrócenie zarówno siebie, jak i dla grzeszników ekologicznych w moim sąsiedztwie, którzy palą byle czym w piecach, zatruwając powietrze, jak również o nawrócenie wielkich grzeszników ekologicznych niszczących oceany, czy wycinających lasy tropikalne. Ludziom niewierzącym powiedziałbym, że konieczne jest oduczenie się oceniania całych środowisk przez pryzmat złych działań poszczególnych jednostek. Zły proboszcz nie stanowi o Kościele. Zły leśnik nie określa wszystkich pracowników Lasów Państwowych. Ludzie są różni. A jednym ze źródeł mego optymizmu jest fakt, że mam szczęście spotykać dobrych, kompetentnych, szlachetnych ludzi i - nawet mając na niektóre tematy różne poglądy – możemy razem budować dobro.

W jakie inicjatywy ekologiczne należałoby się angażować ?

Jak już wspomniałem, każdy ma swoją rolę do odegrania w świecie. Każdy ma do odczytania swoje powołanie. Przesłaniem ostatniej encykliki papieża Franciszka Fratelli tutti jest bycie uważnym na to, co dzieje się wokół mnie i reagowanie na to. Czasem oznacza to wsparcie dla inicjatyw ekologicznych, społecznych, misyjnych. Kiedy indziej po prostu pomoc sąsiadce w zakupach w czasach pandemii. Nie brak też różnych wspólnot i stowarzyszeń. Wolontariat propaguje i organizuje Caritas, który działa w Kościele zarówno globalnie, jak i lokalnie. Bo jak uczył nas Pan Jezus, wszystko co uczynimy dobrego ma wartość, również dla życia wiecznego.

 

Całość na: nowakonfederacja.pl.