narzędziaCzy teraz, działając tak, jak trzeba działać w czasie wojny, ekologowie nie powinni powracać do głębokich rozważań dotyczących czasu pokoju? Jaki będzie sens bycia ekologiem po wojnie, w czasie odbudowy i leczenia ran moralnych? Przede wszystkim dostrzeżmy, że postawa ekologiczna ma w sobie dwoistość. Ekolog sygnalizuje istnienie świata wartości, gdy porzuca obojętność i egoizm, gdy działa na rzecz małej wspólnoty, a także w imię ocalenia planety. Jednocześnie zaś w tym samym działaniu można dostrzec twórczą radość, do której mamy prawo, bo podtrzymujemy to, co nam podarował Stwórca.

Czy reperowanie starych samochodów jest sensowne ekologicznie? Pierwsza odpowiedź jest oczywiście pozytywna. Ekologowie, szczególnie ci, którzy walczą z nadmiarem śmieci, powtarzają: Nie wyrzucaj! Lepiej napraw! Druga odpowiedź jest pełna wahania. Trzeba policzyć. Stary samochód spala dużo paliwa. Produkuje dużo spalin. Jego staroświecka i ciężka konstrukcja niszczy drogi. Ma skłonność do psucia się w drodze, co powoduje zagrożenia dla ludzi i zwierząt.

To wszystko to rachunki czasu pokoju. A od roku mamy czas wojny i wiele starych wyliczeń bierze w łeb. Dlatego zachwyciłem się szczerze, kiedy dowiedziałem się o grupie majstrów z Lubelszczyzny zasilających Ukrainę autami przeznaczonymi dla pomocniczych służb wojska. Ci panowie skupują stare auta, poddają je gruntownemu remontowi, zaopatrują w nowe opony. Skoro auta mają jeździć bezdrożami w pobliżu frontu, muszą mieć napęd na cztery koła. Wzmacnia im się konstrukcję, maluje się matową farbą, bo lornety rosyjskich artylerzystów łapią błyszczący lakier. Tak przygotowane pojazdy majstrowie wiozą sami w pobliże frontu i przekazują ukraińskim wojskowym. Tam samochody zaczynają służbę – wożą wojskowych i ewakuowanych cywilów, żywność i amunicję. Przede wszystkim wywożą rannych z zasięgu ognia. Ratują życie i to jest fundament ich ekologicznego sensu. Ratują życie i przybliżają pokój – tego dzisiaj najbardziej trzeba. Myślę sobie – czy teraz, działając tak, jak trzeba działać w czasie wojny, ekologowie nie powinni powracać do głębokich rozważań dotyczących czasu pokoju. Jaki będzie sens bycia ekologiem po wojnie, w czasie odbudowy i leczenia ran moralnych?

Przede wszystkim powinniśmy zobaczyć, że postawa ekologiczna ma w sobie dwoistość. Ekolog sygnalizuje istnienie świata wartości wtedy, gdy porzuca obojętność i egoizm, gdy podejmuje wysiłek na rzecz małej wspólnoty, a także w imię ocalenia planety Ziemi. Ludzie widzą, że działając dla środowiska, ponosimy koszty, trudzimy się, poświęcamy czas. Pomyślmy – majstrowie szykujący auta pracują w środowiskach wsi i małych miasteczek, a to, co robią, dziwi ludzi i zastanawia. Kupują opony za własne pieniądze, jadą tam, gdzie się strzela, ryzykują. Jak się o tym rozmawia w rodzinach, w sąsiedztwie, w kręgu parafii? Patrząc z pewnego dystansu, można tu mówić o ofiarnym działaniu. A tam, dokoła ich warsztatów? Ilu wyśmieje? Ilu rzuci plotkę pełną podejrzeń, a ilu zechce pomóc? Pomyślmy, jak trudna i piękna jest tu postawa kobiet w rodzinach majstrów – matek, żon, narzeczonych, córek. Bez ich przyzwolenia, bez ich wsparcia nie do pomyślenia są takie wyprawy do kraju broniącego się przed zbójecką agresją.

Jednocześnie w tym samym działaniu można dostrzec twórczą radość – mamy prawo do radości, bo podtrzymujemy to, co nam podarował Stwórca. Radujemy się, gdy możemy chronić życie przed śmiercią, dawać bliźnim jakieś nowe życie, nowe piękno. Myślę, że wielką radością grupy samochodowych mechaników z Lubelszczyzny jest ich wspólnota, koleżeństwo w pracy – a także radość z każdego rannego, którego szczęśliwe udało się dowieźć do szpitala i ocalić. To samochody z Polski wiozły tych potrzebujących pomocy.

Takie działanie szlachetne i skuteczne to ważna pomoc. A jednocześnie kropla w morzu potrzeb, zniszczeń i braków, które trzeba łatać. Nie zapominajmy, że wojna już teraz przyniosła w Ukrainie ogromne straty dotyczące gleby, powietrza, rzek, wybrzeża morskiego. Raporty mówią, że samych obszarów prawnie chronionej przyrody zniszczyła wojna ponad milion hektarów.

Zagrożenia ekologiczne, także te wynikające z wojny, widzieć trzeba jako pytanie postawione naszej świadomości, naszemu sumieniu. Co z tym zrobicie? Jak chcecie ocaleć? Jedni słyszą to pytanie wyraźnie, dobitnie i często, do innych dociera tylko czasami, na przykład jako zdziwienie nad postępowaniem kogoś innego. Co robią ci samochodziarze? Przecież oni sami nic z tych wywożonych do Ukrainy gratów nie mają? Dlaczego ktoś inny się schyla po te papiery? Przecież to inni naśmiecili. Dlaczego on nie skróci sobie drogi przez trawnik? Przecież wszyscy tak robią. Jeszcze bardziej zróżnicowane są odpowiedzi, jakie bywają dawane na pytanie ekologiczne. Myślę tu o odpowiedziach dawanych czynami, swoim życiem. W dużej mierze zależy to od środowiska społecznego. Gdy się ma wokół siebie ludzi, którzy często rozmawiają o ekologii, pożyczają sobie wzajem książki dotyczące zdrowej żywności, ochrony rzek i jezior, piękna krajobrazu – łatwiej jest podjąć działania na rzecz środowiska, ratowania planety. Jeszcze łatwiej zacząć samemu działać, gdy widzi się wokół siebie ludzi sadzących drzewa, dbających o estetykę przestrzeni czy oczyszczających ze śmieci zbiorniki wodne. Zrozumiałe jest też to, że kiedy mieszka się w chaosie urbanistycznym splamionym bazgrołami wandali i oddycha smrodem spalin – samemu wpada się w bierność, rozpacz, a o każdym czynie na rzecz środowiska myśli się jak o zbędnym heroizmie.

Ukrainę czeka odbudowa, Polska będzie z pewnością uczestniczyć w tym kolosalnym przedsięwzięciu. Z ekologicznego punktu widzenia ta odbudowa musi objąć nie tylko sprawy materialne. Potrzebne będzie odtworzenie i upowszechnienie postaw chroniących przyrodę i krajobraz. Społeczeństwo umęczone aktami terroru stosowanego przez agresora, wygłodzone, nękane stratami ludzkimi i zniszczeniami mieszkań musi uwierzyć w lepszą przyszłość, również w sprawach środowiska i jego ochrony.

Piotr Wojciechowski