Podstawowym celem badania było określenie świadomości ekologicznej polskiego katolika. W tej materii wyniki są zaskakujące. Az 93 proc. badanych uznaje troskę o środowisko za obowiązek moralny i zapewnia, ze dobrze się z niego wywiązuje. Ta powinność plasuje się dużo wyżej niż przyjmowanie komunii (78 proc.), a dorównuje jej jedynie „służba innym ludziom” (92 proc.). Trzeba jednak pamiętać, ze badani nie udzielali tu własnych odpowiedzi, ale oceniali – w skali od 1 do 5 – propozycje przedstawione przez ankietera. Niemniej wynik robi wrażenie.

W wielka przemianę świadomości ekologicznej polskich katolików nie wierzy biskup Damian Muskus, franciszkanin. – Z przedstawionych badań wynika, że ponad 90 proc. Polaków uznaje działania proekologiczne za niezwykle istotne. Niestety, nie widać tego w praktyce. Dość łatwo składamy deklaracje, trudniej z nich się wywiązać – powiedział. – Budowanie świadomości ekologicznej społeczeństwa wymaga wiele wysiłku i czasu. Jednak niewiele trzeba, by ją zburzyć – nawet jedną nieprzemyślaną wypowiedzią typu: „Dom można ogrzewać wszystkim, może z wyjątkiem opon”. Takie słowa mogą mieć katastrofalne skutki dla środowiska i naszego zdrowia. Zmiany na gorsze można dostrzec nawet tam, gdzie proces odchodzenia od starych, mało ekologicznych kotłów dokonywał się dość dynamicznie. Dziś w tych miejscach znowu można dostrzec kopcące kominy emitujące gryzący dym. W wielu przypadkach to skutek trudności finansowych, jakie przeżywają rodziny, ale pewnie nie brakuje i takich, którzy korzystają z przyzwolenia na ogrzewanie domów byle czym. Przez to powietrze, którym oddychamy, znowu zaczyna nam się psuć – kontynuował hierarcha.

– Mam świadomość, że Kościół mógłby w dziedzinie budzenia świadomości ekologicznej robić dużo więcej. Dotychczasowe działania wydają się dalece niewystarczające. Stanowisko papieża Franciszka i jego poprzedników w kwestii ochrony stworzenia jest bardzo jednoznaczne. Franciszek mówi wprost, że troska o stworzony świat nie może być tylko opcją do wyboru, mało istotnym elementem chrześcijańskiego życia, ale naszą powinnością, obowiązkiem moralnym. Encyklika „Laudato si’” powinna być traktowana jako dokument programowy dla wszystkich, a nie tylko dla chrześcijańskich ekologów. Jednoznaczne nauczanie papieża Franciszka wyrażone w encyklice winno być popularyzowane i wprowadzane w życie przez Kościoły lokalne. Te jednak nie zawsze czynią to gorliwie, a może nawet zaniedbują, uznając te kwestie za mało istotne – powiedział bp Damian Muskus.

W świadomość ekologiczna polskich katolików wierzy natomiast o. Stanisław Jaromi z Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (jednej z najstarszych kościelnych organizacji ekologicznych w Polsce, założonej w 1981 r.). Mówi, ze tzw. zwykli ludzie tego typu intuicje mieli dużo wcześniej, zanim o ekologii zaczęli mówić papieże. Minimalizm, prostota życia, przekonanie, ze nic nie może się zmarnować – to ich „ekologia” z dziada pradziada. Jedyny problem – zauważa franciszkanin – ze ta świadomość nie nadąża za zmianami, jakie zachodzą w świecie: palenie odpadów uważane jest wciąż przez wiele osób za działanie ekologiczne (redukcja śmieci), choć skład odpadów jest dziś zupełnie inny niż kilka dekad temu – mało w nich papieru czy drewna, dużo toksycznych substancji z tworzyw sztucznych.

– Wyniki badań potwierdzają tezę o intuicji ekologicznej zwykłych ludzi, zwłaszcza rolników czy mieszkańców małych miast – mówi o. Jaromi. – Dla nich ochrona przyrody jest czymś oczywistym, podobnie jak zmiany klimatyczne, bo przecież sami, co roku, odczuwają suszę. Ich „zaściankowość” czy prowincjonalność, tak często wyśmiewana, oznacza dużo lepsze relacje z naturą niż w przypadku mieszkańców dużych miast. Dodatkowo widzę w tym potwierdzenie słów papieża Franciszka, który często mówi o teologii ludu, popularnej w Ameryce Łacińskiej, a u nas mało znanej. Lud, jako podmiot teologiczny, ma też pewne intuicje moralne i ekologiczne.

Franciszkanin nie wyklucza, że proekologiczne deklaracje katolików mogą być też owocem wielu lat organicznej pracy aktywistów: konferencji, warsztatów, spotkań w kościołach, klasztorach, salkach parafialnych. – To nie były tylko debaty w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku, ale szliśmy w teren. Kropla drąży skałę. Jeszcze 10 lat temu ekolog w Kościele był lewacką aberracją. To się zmieniło.

Być może rację mają obaj franciszkanie – biskup i ekolog. Może polscy katolicy rzeczywiście mają wysoką świadomość ekologiczną pomimo zaniedbań w tej kwestii ze strony swoich duszpasterzy, albo nawet na przekór im? Co zresztą może być symptomem zmian dużo głębszych.

Większość badanych (65 proc.) jest świadoma, że troska o klimat to „wyzwanie cywilizacyjne”, a jednak chętnie przykładają do niego normę moralną (93 proc.) lub religijną (77 proc.), nie oglądając się na stanowisko księży czy biskupów, a często nie znajdując u nich zrozumienia.

To ciekawy przykład indywidualizacji przeżyć religijnych. Podobnie jest z przykazaniem „nie zabijaj”, które ponad połowa badanych odnosi także do zwierząt (56 proc.), a nawet roślin (36 proc.), nadając na własną rękę nowym normom społecznym (miejsce zwierząt i roślin w życiu współczesnego człowieka) wartość religijną. Czasem jedynie wyrażają żal, że Kościół nie towarzyszy im w podążaniu za zmieniającym się światem.

Kwestie ekologiczne nie są zresztą jedynym przykładem indywidualizacji religii i moralności. „Bóg jest dla polskich wierzących zdecydowanie ważniejszy niż Kościół – piszą we wnioskach autorzy raportu – a wiara funkcjonuje w sferze indywidualnych doznań i przeżyć, w pewnej niezależności od instytucji, przeżywającej problemy z autorytetem”. Z tą zmianą Kościół musi się coraz bardziej liczyć. Podobnie jak z inną, bardziej oczywistą – generacyjną.

Całość zob. E. Augustyn, Polak, katolik, ekolog „Tygodnik Powszechny” nr 51-52 z 18-25.12.2022, s. 56-59.