Niektórzy nasi czytelnicy domagają się więcej informacji z aktywności Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu – REFA i narzekają, że zbyt mocno się ukrywamy na naszym portalu. Prawdą jest, że nie prowadzimy zbytniej agitacji na rzecz naszego ruchu; uważamy, że służymy większej sprawie, jaką jest chrześcijański głos w tematyce ekologicznej. Można zatem powiedzieć, że jest to rodzaj powołania i służby dla świata, Kościoła i naszych bliźnich żyjących z zdegradowanym środowisku. Postaramy się zatem od czasu do czasu zaprezentować nasze działania. Oto kilka słów o lipcowych warsztatach REFA...

Po czerwcowym Ogólnopolskim Kongresie Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich i mocnej naszej obecności w publikacji przygotowanej na 25 rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę „Przez ekologię do wolności” o roli ruchu ekologicznego w niepodległej Polsce nastąpił czas na formację liderów REFA.

Letnie warsztaty REFA rozpoczynały się w tym roku 17 lipca, a na jego miejsce wybraliśmy małą beskidzką miejscowość w pobliżu Magurskiego Parku Narodowego, gdzie (jak się okazało) były duże trudności z zasięgiem sieci komórkowych. Jednak czasem udało się nam łączyć ze światem i tak się złożyło, że pierwszą informacja jaka tam do nas dotarła była tragiczna wieść o zestrzeleniu na wschodzie Ukrainy malezyjskiego boeinga z 298 osobami na pokładzie (w tym 80 dzieci). W drodze słyszeliśmy o tragedii na jednej z polskich wsi, gdzie zginęło siedem osób w szambie w tym ojciec, jego dwóch synów i synowa. Następny dzień to wypadek polskiego autobusu w Niemczech, gdzie zginęło dziesięć osób a 68 zostało rannych oraz nowa wojna w Ziemi Świętej: Izrael rozpoczął kolejną ofensywę lądową w Strefie Gazy. Oczywiście była też „sprawa prof. Chazana”, hekatomba chrześcijan na Bliskim Wschodzie, „Golgota piknik” i pytanie: czy wobec tylu nieszczęść i wielkich wyzwań ma sens zajmowanie się tematem ekologii?

Negatywna odpowiedź na to pytanie jest częstą przyczyną braku zaangażowania polskiego Kościoła w kwestie ekologiczne. Wielu ludzi Kościoła dostrzegając ich wagę powie, że wśród priorytetów duszpasterskich są one najwyżej na 11 lub 12 miejscu, a trzeba zająć się tymi z pierwszej dziesiątki (lub pierwszej trójki!).
Inni powiedzą, że ekologia to wpływowe lobby lewicowe i lewackie, gdzie na katolicką troskę o życie nie ma miejsca. Ktoś zwróci uwagę na mocną obecność w tym środowisku inspiracji neopogańskich, newage’owskich i ideologicznych. Inny doda stereotypy o „ekoterrorystach” i idiotycznych pomysłach ekologicznych, jak wielokilometrowe ściany przy polskich autostradach…

W każdej z tych opinii jest jakaś racja. Mnie jednak ciekawi, dlaczego katolicy z innych krajów, mimo takich i podobnych refleksji, potrafią przyznać aktywności ekologicznej większy priorytet a nawet uznać ją za kluczową dla przyszłości świata? Czy to sprawa innego odczytywania znaków czasu? innej osobistej wrażliwości? innego doświadczenia historycznego czy geograficznego?

Takie pytania padały i w naszych beskidzkich rozmowach. Konkluzja mogła być jedna: trzeba robić swoje czyli „być ekologiem pośród katolików i katolikiem wśród ekologów”. W tym przekonaniu utwierdzały nas spotkania z pracownikami parku narodowego, miejscowymi mieszkańcami czy liderami lokalnych społeczności. Mobilizowaliśmy się wzajemnie, aby mimo trudnych myśli w związku z okropną sytuacją w świecie i lokalnymi konfliktami, udało się nam wzmocnić swą opcję ideową. Pomagały w tym wycieczki przyrodnicze, warsztaty w lesie, wspólne modlitwy i burzliwe debaty...


sj