Pandemiczna jesień roku 2020 przyniosła światu nie tylko kolejne fazy szerzenia się choroby wywołanej koronawirusem. Nie tylko kolejne lęki, kryzysowe napięcia, straty i cierpienia. W Asyżu na płycie grobu Świętego Franciszka papież noszący jego imię podpisał kolejną encyklikę nawiązującą do głoszonej przez Biedaczynę z Asyżu nauki o powszechnym braterstwie. To nadzwyczajny, wielki i trudny dokument. Kiedy go czytam, muszę wrócić myślą nie tylko do patrona papieża i encykliki, ale też do najgłębszego, biblijnego zakorzenienia nauki o braterstwie. Ten franciszkański wicher, który w XII wieku napełnił Kościół nową młodością, teraz zdaje się wiać jeszcze raz, z nową mocą. Piszę o tym w ekologicznym felietonie, bo właśnie z biblijnego zakorzenienia wynika to franciszkańskie pojmowanie braterstwa – poprzez wcielanie w ludzkie sprawy miłości Boga-Stworzyciela, poprzez wspólnotę braci odpowiedzialnych wspólnie za planetę i całe stworzenie, braci obdarowujących się wzajem. Trzeba się wsłuchać w to, co zapowiada psalm 148:
Co zrobić z tymi, którzy po zmroku wywożą do lasu śmieci, topią w strumieniach zużyte opony, palą w piecach płytami pilśniowymi, plastykiem i starymi butami? Co zrobić z tymi, którzy projektują trujące atmosferę fabryki i zionące smrodem farmy masowej hodowli z dala od willowych dzielnic, a w pobliżu osiedli ubogich ludzi? Co zrobić dla tych, którzy powodowani chciwością i egoizmem niszczą planetę i jej klimat, co zrobić z tymi, którzy z braku wiedzy i wyobraźni przyzwalają na to i setkami drobnych zaniedbań przyśpieszają kryzys, pomnażają straty? To w wyniku ludzkich decyzji snują się po oceanach wyspy z plastykowych butelek, dzień po dniu ubywa puszczy amazońskiej i Puszczy Piskiej. Jak zachować się wobec sprawców tych szkód, co o nich myśleć?
Żyjemy w zmieniającym się świecie, a nauka co pewien czas zmusza nas do tego, abyśmy inaczej niż dotąd rozumieli przemiany. Rozmawiamy o ekologii mokradeł, rojstów, bagien i torfowisk. Wspominam dawne lata, czas, kiedy Krężnica Jara nie była jeszcze dzielnicą Lublina, a niewielką wsią w pobliżu rzeki Bystrzycy. Jako chłopiec wędrowałem nieraz przez nadrzeczne torfowiska; pamiętam brunatną nieruchomą wodę w miejscach, skąd wydobyto torf. Obok suszyły się piramidy torfowych cegiełek – taniego paliwa cenionego przez miejscowych. Torfowiska, mokradła to ogromne obszary globu – w Polsce nie tak dawno z trudem ugaszono wielki pożar roślinności takich terenów nad Biebrzą, mamy w pobliżu podobne tereny na białoruskim Polesiu, jeszcze większe są na Syberii, w Amazonii, w Indonezji. W ekologicznych rachunkach zasobów uznawano dotąd te wszystkie obszary za bezcenne dla ziemskiej atmosfery, pochłaniały bowiem dwutlenek węgla, wiązały węgiel, oddawały tlen. Ostatnio odkryto, że wysychanie torfowisk powoduje proces odwrotny, a ilości dostającego się do atmosfery dwutlenku węgla w wyniku tego procesu są porównywalne z tymi, jakie pochodzą ze spalania paliw dla celów energetycznych. Przyczyniają się do przyśpieszenia zmian klimatycznych.
Nadzieja, że jako istoty rozumne zdołamy się uchronić się przed planetarną katastrofą, wydaje się coraz bardziej złudna. Nie oznacza to jednak kresu nadziei. Nacisk położę na zwrot „jako istoty rozumne”. Rozum to tylko jedna z władz psychicznych człowieka. Ważna, bardzo ważna. To potwierdza wszechobecność i finezja współczesnej technologii. Dron szybujący w atmosferze Marsa, auta jadące bez kierowcy, komputery kwantowe – lista tych cudów, dzieł rozumu, nie ma końca. Ale człowiek, pełny człowiek, to nie tylko rozum. To jeszcze wola, to wrażliwość zmysłów, wyobraźnia, zdolność do miłości. Jeśli chcemy odzyskać nadzieję, musimy poczuć się pełnymi ludźmi – rozumnymi, ale także wrażliwymi, kochającymi, smakującymi, zachwyconymi. Jeśli chcemy poradzić się kogoś, dokąd teraz iść, poszukajmy przewodnika. Wydaje się, że jesteśmy na rozstajach.
Pisałem już o diagnozie, którą wyczytałem w książce Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy. Papież-emeryt wspomina w trakcie rozmowy z dziennikarzem, że jeszcze w latach 60. minionego stulecia napisał mocne słowa o chrześcijańskiej kulturze na zachodzie Europy. Pisał, że wewnątrz Kościoła wyrasta neopogaństwo, grożąc drenażem od wewnątrz.
Strona 12 z 16