Garden City 200pxW książce socjologa kultury Andrzeja Tyszki jest kilka rozdziałów poświęconych idei i praktyce „miast ogrodów", są tam też intersujące rozważania o idei ogrodu – raju w tradycji biblijnej i w kulturze europejskiej. Miasta ogrody nie są dla wszystkich. Ale każdego zainteresowanego ekologią muszą poruszyć wypracowane przez twórców tych miast pomysły na formy współżycia ludzi ze środowiskiem zieleni, parków, obszarów chronionych. Koncepcja miast-ogrodów okazuje się wyjątkowo aktualna dzisiaj. Wielkie miasta i metropolie to pomyłki cywilizacji, to tkanka nowotworowa. Samochód jako osobisty środek transportu też jest w nich formą przejściową...

Posiadanie letniej rezydencji, ogrodu wokół dworu, pałacyku myśliwskiego – to wszystko było – a bywa i dziś - przywilejem możnych tego świata. Więc i dziś bywa też przedmiotem zazdrości i marzeń tych biedniejszych. Jakieś dwa wieki temu, z poczucia sprawiedliwości, z ideałów równości wyrosło sensowne działanie – działanie, którego skutki trwają i przynoszą owoce. Dopiero pod koniec XIX wieku zaczęły powstawać osiedla domów pracowniczych próbujące dać mniej zamożnym szanse zamieszkania wśród zieleni, w architekturze sprzyjającej wygodnemu życiu, sąsiedzkiej przyjaźni, rozwojowi umysłowemu i duchowemu, a także lokalnej samorządności. Pojawił się w Wielkiej Brytanii prorok idei miasta-ogrodu Ebenezer Howard, powstało wkrótce Międzynarodowe Towarzystwo Miast-Ogrodów i Planowania Miast. Polacy, chociaż byli jeszcze poddanymi trzech zaborczych mocarstw, włączyli się w prace tego towarzystwa, dla nich wizja pięknych i zdrowych miast przyszłości, była tą częścią wizji wolnej Polski, którą można było zacząć realizować teraz, od jutra. – Ja sam mieszkam w bloku, ale w sąsiedztwie jednego z osiedli z lat dwudziestych minionego wieku. Sadyba miała być miastem ogrodem w obrębie Warszawy, a projektował ją ten sam architekt, który budował pod Warszawą najsłynniejszy polski projekt tego typu – Podkowę Leśną. Coś już dawwniej musiałem wiedzieć o tym ruchu, o tych pomysłach, teraz z radością czytam o miastach ogrodach w książce, która właśnie wyszła.

Polacy, chociaż byli jeszcze poddanymi trzech zaborczych mocarstw, włączyli się w prace tego towarzystwa. Dla nich wizja pięknych i zdrowych miast przyszłości, była tą częścią wizji wolnej Polski, którą można było zacząć realizować teraz, od jutra.

Socjolog kultury, pisarz, żeglarz i taternik Andrzej Tyszka zebrał swoje prace z ostatniego półwiecza w tomie wydanym przez wydawnictwo „Volumen". Poproszono mnie, abym na wieczorze w warszawskim Klubie Księgarza przedstawił książkę, zgodziłem się z radością, bo „Aksjologia społeczna; między PRL a IV RP" to dzieło wyjątkowej aktualności, bogate w liczne wątki. Profesor Tyszka jest pionierem i buntownikiem zarazem. Wbrew naciskom naukowych snobizmów i idącej z Zachodu mody trwał przy takim uprawianiu nauki o społeczeństwie, które dostrzega problem wartości. Nie dał się zmusić do ograniczenia swoich zainteresowań do tego, co się da liczyć, mierzyć, zamykać w matematyczne formuły. Co więcej, bez ostentacji, ale konsekwentnie przyznawał, że wartości chrześcijańskie uznaje za własne, ważne dla Polski, aktualne. Rozpoczynał swoją drogę naukową jako socjolog kultury, stał się jednak pionierem aksjologii społecznej, wiedzy o tym, jakie zależności zachodzą pomiędzy światem społecznych zachowań i poglądów, a przestrzenią cnót, dóbr, wartości.

Andrzej Tyszka, sam mieszkaniec podwarszawskiej Podkowy Leśnej spojrzał na instytucje Miast-Ogrodów okiem socjologa kultury, a także okiem historyka idei. Czas, kiedy rozwijała się teoria takich osiedli, kiedy już je planowano i budowano, to czas dochodzenia do głosu idei demokratycznych i socjalistycznych, czas rozwoju nowoczesnego projektowania i urbanistyki, głębszego rozumienia higieny i ekologii. Coraz surowiej osądzano udrękę mieszkańców zatłoczonych miast, zatrutych dymem i spalinami, pozbawionych zieleni, piękna, przyjaznej człowiekowi przestrzeni, coraz wyraźniej rysowała się idea małego miasta wybudowanego „na surowym korzeniu" – czyli tam, gdzie dotąd miasta nie było. Takie miasto – wyraz „urbanistycznej utopii" miało nowatorski układ ulic odbiegający od systemu prostokątnych skrzyżowań, oferowało rodzinom domy w mniejszych lub większych ogródkach, ale także wspólne parki, miejsca spotkań i widowisk. Ambicją twórców było harmonijne rozplanowanie wszystkiego, co mieszkańcom potrzebne – szkół, sklepów, kościołów, bibliotek, szpitali, rozmieszczenie wszystkiego w zieleni z dbałością o urodę miejsc, o to, aby spacer był estetyczną przygodą.

Wielkie miasta i metropolie to pomyłki cywilizacji, to tkanka nowotworowa. Samochód jako osobisty środek transportu też jest formą przejściową, którą muszą zastąpić nowe formy transportu społecznego – i już tak się dzieje.

Już w dziesięć lat po pierwszych realizacjach brytyjskich pojawiły się polskie. Ich specyfiką była leśna lokalizacja osiedli, a także to, że grunty w większości pochodziły z parcelacji wielkiej własności ziemskiej – dla posiadaczy był to również świetny interes. Pierwsza wojna światowa zrujnowała i zatrzymała wiele inicjatyw w Polsce, ale po odzyskaniu niepodległości nastąpiła kolejna faza rozwoju miast ogrodów, doskonalenie koncepcji, nowe realizacje – wszystkie wokół wielkich miast – Warszawy, Łodzi, Poznania.

Andrzej Tyszka pokazuje jak dziś, po stratach, jakie przyniosła druga wojna i koncepcje masowego budownictwa epoki PRL, koncepcja miast-ogrodów okazuje się wyjątkowo aktualna, zgodna z rozwojem wiedzy o człowieku i społeczeństwie, jak pojawiają się kolejne zagrożenia, konieczność nowych analiz. Idea gigantycznych miast, wysokich budowli, budowy miasta dla samochodów i dla korporacji kłóci się z ideą miasta dla ludzi. Deweloperzy mniej są zainteresowani miastami – ogrodami, bardziej „miastami ogrodzonymi" – strzeżonymi osiedlami apartamentowców. A jednocześnie – musimy wyrzec się złudzeń – „miasto-ogród" to nie jest mieszkanie dla milionowych rzesz gorzej zarabiających, dla sprzątaczek, kasjerek z supermarketów, kierowców, robotników przy taśmie. Jest to jednak idea, której nie wolno porzucić – może ona tworzyć enklawy wzorcowego współistnienia domów mieszkalnych i przestrzeni parkowych, pełnej dostępności wszystkich potrzeb kulturowych i bytowych, przestrzeni ułatwiającej samorządność i rozwój sąsiedzkich inicjatyw. Dlatego piszę o tym, chociaż wiem, że nieliczni tylko moich czytelników mogą się cieszyć mieszkaniem wśród zieleni, ogródkiem za oknem. Pogody coraz lepsze, warto chociażby poprzez spacer dotrzeć do zielonych dzielnic. Warto też młodym zaszczepiać tęsknoty za lepszym urządzaniem Polski.

Koncepcja miast-ogrodów okazuje się wyjątkowo aktualna (...) Idea gigantycznych miast, wysokich budowli, budowy miasta dla samochodów i dla korporacji kłóci się z ideą miasta dla ludzi. Deweloperzy mniej są zainteresowani miastami – ogrodami, bardziej „miastami ogrodzonymi" – strzeżonymi osiedlami apartamentowców.

W moim przekonaniu wielkie miasta i metropolie to pomyłki cywilizacji, to tkanka nowotworowa. Samochód jako osobisty środek transportu też jest formą przejściową, którą muszą zastąpić nowe formy transportu społecznego – i już tak się dzieje. Z tej perspektywy spoglądam w stronę „miast ogrodów". Tam wypracowuje się wzory wspólnego miejsca dla świata codziennych zabiegów i świata wysokich wartości. Mogą się one przydawać się i wsiom, i „sypialnym przedmieściom" metropolii i terenom ogródków działkowych. W zbliżających się wyborach samorządowych trzeba uczestniczyć z programem ekologicznym – a taki program musi uwzględniać doświadczenia „miast –ogrodów".

Kościół w Podkowie Leśnej zbudowano tak, aby wokół niego utworzyć część parkową pozwalającą wielu w uczestniczeniu w Mszy pod gołym niebem. W latach 70-tych ksiądz kanonik Leon Kantorski zapraszał tam parafian razem z ich zwierzętami i błogosławił im w iście franciszkańskim duchu.

Czytam profesora Tyszkę i wspominam kościół w Podkowie Leśnej który zbudowano tak, aby wokół niego utworzyć część parkową pozwalającą wielu w uczestniczeniu w Mszy pod gołym niebem. W latach 70-tych zasłużony dla opozycji niepodległościowej ksiądz kanonik Leon Kantorski zapraszał tam parafian razem z ich zwierzętami i błogosławił im w iście franciszkańskim duchu. W wielkim stopniu był on współtwórcą i opiekunem życia społecznego i duchowego „miasta ogrodu". Zapamięta go kilka pokoleń wiernych, bo on był promotorem pierwszej w Polsce mszy beatowej. Zainspirował kompozytorkę Kasię Gaertner, zaprosił do kościóła w Podkowie zespół „Czerwono – czarni" . A potem płyta z nagraniem poszła w Polskę.

Piotr Wojciechowski

Garden City Concept by Howard

Koncepcja Miasta - Ogrodu opr. przez Ebenezera Howarda (1902). The Garden City Concept by Ebenezer Howard / Wikimedia.commons