Jesień była długa, sucha, nad miarę słoneczna. Cieszyliśmy się spacerami i kolorami drzew. Ale w rozmowach nieraz słyszałem nutki lęku – jaka będzie zima, jak z urodzajami? Coraz częściej dochodzi do głosu przekonanie, że zegar przyrody rozregulował się poważnie, że musimy być gotowi na anomalie klimatyczne i ich wielorakie skutki. Jestem przeciw uleganiu panice, przeciw pesymizmowi ekologicznemu. Ale zdaję sobie sprawę, że lepiej wiedzieć.

Śledziłem ostatnio w internecie ciekawą wyprawę Mateusza Waligóry. Polski podróżnik podziwiany za piesze i rowerowe wędrówki przez bezdroża czterech kontynentów, członek elitarnego The Explorers Club zmienił ostatnio charakter swoich wypraw, chce, aby przynosiły one obserwacje ekologiczne, aby mogły być ostrzeżeniami. W minionym roku szedł wzdłuż Wisły – od źródeł do Gdańska, potem wydał książkę Szlak Wisły. 1200 kilometrów pieszej przygody. Napisał ją razem z dziennikarzem Dominikiem Szczepańskim. Teraz, podczas kolejnej wyprawy, towarzyszył mu ten sam dziennikarz, wędrowała też z nimi fotografka Aleksandra Wierzbowska. 6 września ekipa Mateusza Waligóry wyruszyła ze Świnoujścia brzegiem Bałyku – na wschód. Przeszli ponad 580 kilometrów. Oglądali świat, rozmawiali z ludźmi żyjącymi z morza, robili zdjęcia, wszystko dla zbadania zagrożeń.

Bałtyk to młode morze, płytkie, nisko zasolone, wyjątkowo wrażliwe na zmiany klimatyczne i skutki ludzkiego gospodarowania. Rybacy skarżą się, że bankrutują, ubywa ryb, dorsze stają się coraz rzadsze, zniknąć mogą także chronione morświny. Plagą są śmiecie, zamieniające się w przenikający wszędzie drobniejszy od piasku mikroplastik. Pożerane przez rdzę wraki okrętów zatopionych podczas wojny mogą w każdej chwili uwolnić zawarte w magazynach chemikalia, zapasy ropy w zbiornikach, a poziom wody w morzu podnosi się stale. Kiedy się o tym czyta, trudno teraz o łatwy optymizm sprzed dziesięcioleci, zamykający się w formułce „technika popsuła, to teraz technika naprawi”. Źródeł otuchy trzeba szukać głębiej. Ten, który stworzył świat i dał go ludziom, jest ciągle blisko. Papież Franciszek wyrósł w oczach zatroskanych klęskami aktywistów na proroka, encyklika ekologiczna Laudato si’ i encyklika o braterstwie Fratelli tutti okazują się proroczymi programami dla przyszłości.

Po spotkaniu rządców mocarstw w Glasgow nadal nie można spodziewać się rychłego przełomu. Ustalono niewiele – program wsparcia finansowego dla inwestycji proekologicznych krajów rozwijających się, powszechne ograniczenie emisji metanu. Potwierdzono wprawdzie, że ratunkiem będzie ograniczenie globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza, ale nie udaje się wdrożyć działań skutecznie zatrzymujących wzrost na tej granicy. A skutki ocieplenia będą takie, że w trakcie najbliższych 30 lat miliard ludzi będzie musiał opuścić swoje miasta, wsie i pola i przemieścić się. Tak więc uczestnicy tego oczekiwanego od lat spotkania rozjechali się do domów bez wiążących umów co do ocalenia lasów na Planecie, co do globalnej reformy systemu produkowania i oszczędzania energii, bez budzących nadzieję terminów. W kuluarach dużo mówiono o potędze węglowego lobby w wielu krajach, z pewnością odnosi się to do Polski, której rząd deklaruje opóźnienie osiągnięcia zeroemisyjności dwutlenku węgla do 2030 roku.

To, że Stany Zjednoczone po dziesięcioleciach ignorowania chcą w końcu uczestniczyć w walce z emisją gazów cieplarnianych do atmosfery, to wielka i ważna sprawa. Jednocześnie jednak nieobecne były na spotkaniu dwa kraje, które są odpowiedzialne za ponad połowę tych gazów – Chiny i Rosja. Ich przywódcy niejasno deklarują poparcie, ale czy można je porównać? Chiny gwałtownie reformują energetykę, deklarując przede wszystkim rozwój energetyki wiatrowej, budują ogromne farmy fotowoltaiczne, także takie, w których eskadry paneli pływają na powierzchni jezior. Rosja nie tylko trzyma się spalania kopalnych surowców, ale politycznymi naciskami usiłuje rozszerzyć ich zbyt i podbijać ceny.

Przesłała mi link do swoich materiałów fundacja założona przez polskiego reżysera Krzysztofa Zanussiego. Pod hasłem „Masterclass z NASA” rozpoczęła ona cykl debat intelektualistów i naukowców we współpracy z amerykańską agencją kosmiczną NASA – a temat określono jako „O przyszłości człowieka, gospodarki i wszechświata”. Udział takich autorytetów jak polski kosmolog ks. prof. Michał Heller i dyrektor Obserwatorium Watykańskiego ks. prof. Guy Consolmagno wskazuje na zamiar bardzo potrzebny, bardzo serio pomyślany.

Słucham uczonych dysput, zachwyca mnie wiedza zabierających głos – oni tak wyraźnie kreślą konkrety świata, o jaki w kategoriach ducha i moralności upomina się Papież Franciszek. Czekam jednak na ich kolejne spotkania, na rozmowę o tym, co najważniejsze – o potrzebie globalnego ekologicznego nawrócenia, ustanowienia gospodarki solidarnej, eliminującej głód, nędzę oraz niszczenie atmosfery i planety. Aby przekonać rządy i społeczeństwa, trzeba będzie porzucić sferę, w której filozofowie czują się w miarę pewnie – trzeba będzie wyjść ze sfery racjonalizmu, zaufania rozumowi, algorytmom, które mogą być wspólne ludzkim mózgom i sztucznej inteligencji. Trzeba ze smutkiem i drżeniem stwierdzić powszechną tendencję do podejmowania decyzji sprzecznych z racjami rozumu. Trzeba zobaczyć negatywne możliwości człowieka – jego pazerność, egoizm, zdolność do kłamstwa i okrucieństwa. Są w tym świecie spiski i zdrady, taktyka wielkiej odnowy musi to ze spokojem przyjąć do wiadomości. Braterstwo bardziej potrzebuje prawdy, pokory i zaufania niż wieców w imię Wolności i Równości.

Nieprędko to osiągniemy – w wymiarze planetarnym. Bliżej nam do zwycięstw w małej skali – między parkingiem a trzepakiem. W dalszej przyszłości może zapadną ważne decyzje globalne, międzynarodowe, rządowe. Na razie musimy liczyć na tych, co nie są na wyżynach, a blisko. W skali wsi, skweru, osiedla. Tu trzeba znaleźć mądrego sąsiada i dogadać się z nim. Tu pilnie potrzebujemy nawróconych ekologicznie rodzin, nawróconych ekologicznie parafii, samorządów, w których znaczący głos będą mieli obrońcy lasów, wodnej, wiatrowej i słonecznej energii. Nie można pstryk – przeskoczyć w czas ekologicznej mądrości. Tym większym jest zwycięstwem, gdy zobaczymy, że sąsiad naśladuje nasze sadzenie drzewek i sprzątanie cudzych śmieci. Trzeba iść w ślady małych miast, gdzie powstają grupy sprzeciwiające się betonowaniu przestrzeni osiedlowych i placów, upominają się o małą retencję, chcą wiosną usłyszeć rechot żab z oczyszczonych, rewitalizowanych stawów, starorzeczy i glinianek. 

Piotr Wojciechowski