Co zrobić z tymi, którzy po zmroku wywożą do lasu śmieci, topią w strumieniach zużyte opony, palą w piecach płytami pilśniowymi, plastykiem i starymi butami? Co zrobić z tymi, którzy projektują trujące atmosferę fabryki i zionące smrodem farmy masowej hodowli z dala od willowych dzielnic, a w pobliżu osiedli ubogich ludzi? Co zrobić dla tych, którzy powodowani chciwością i egoizmem niszczą planetę i jej klimat, co zrobić z tymi, którzy z braku wiedzy i wyobraźni przyzwalają na to i setkami drobnych zaniedbań przyśpieszają kryzys, pomnażają straty? To w wyniku ludzkich decyzji snują się po oceanach wyspy z plastykowych butelek, dzień po dniu ubywa puszczy amazońskiej i Puszczy Piskiej. Jak zachować się wobec sprawców tych szkód, co o nich myśleć?
Widziałem w TV demonstrację, trójka roześmianych nastolatków skandowała: hej, hej, hej, aborcja jest okej! Czy można sobie wyobrazić, co czuła mająca za sobą aborcję kobieta, kiedy ich słuchała? A przecież te chłopaczki to mili synowie zwyczajnych rodziców, a dopuszczające się aborcji kobiety nie są potworami. Co o nich myśleć? Co myśleć o tych dorosłych, którzy uczestniczą w manifestacji, albo są jej organizatorami, i na to „hej, okej” nie reagują.
Czytałem ostatnio wzruszającą książkę – Benedykt XVI. Ostatnie rozmowy. Papież-emeryt w trakcie rozmowy z zaprzyjaźnionym dziennikarzem Peterem Seewaldem opowiada swoje długie życie i sądzi je. Mówi też o zmianach w Kościele, które śledził jako seminarzysta, kapłan, teolog, wykładowca, biskup, watykański kardynał, papież. Już w finale wywiadu rzeki Benedykt XVI przypomina sobie swoją diagnozę o chrześcijańskiej kulturze na Zachodzie Europy. Pisał o tamtym kościele w jego centrum wyrasta neopogaństwo, grożąc drenażem od wewnątrz. Po pół wieku ta diagnoza zaczyna celnie opisywać naszą kulturę, nasze chrześcijaństwo.
Musimy określić się jakoś wobec tego, co jest moralnym złem, co jest niewiarą, co jest wrogością wobec Kościoła. To wszystko zdarza się w naszym środowisku ludzkim, owocuje niszczeniem wartości ludzkich, tak jak czyny naszych bliźnich powodują niszczenie przyrody, która też jest wartością ludzką, dla człowieka, darem Stwórcy. Trzeba sobie powiedzieć – że sytuacje życiowe bywają rozpaczliwe. A wśród rozpaczliwych sytuacji są takie, w których ludziom wydaje się, że wyjściem jest zabicie drugiego człowieka. To nigdy nie jest okej. To nie jest okej, kiedy zabijamy, broniąc siebie lub innych. To nie jest okej, kiedy zabijamy osądzonego zbrodniarza. Tym bardziej nie jest okej wtedy, gdy ginie ktoś niewinny, maleńki. Konstytucja słusznie broni ludzkiego życia. To nie jest tak, że człowiek jest żywy dopiero od dwunastego tygodnia. Bóg sprawia, że rodzice udzielają życia dziecku – jest żywe od początku.
Niepotrzebne i tragiczne jest to, że jasny obraz życia i jego zagrożeń, nieszczęścia i zła zaciemnia swoista nowomowa. Posługują się nią ci, co zamiast gorzkiej prawdy głoszą takie wykręty jak nowomowa o terminacji ciąży. To jest odebranie daru życia człowiekowi. To jest nieszczęsna konsekwencja jakiegoś zawinionego czy niezawinionego nieszczęścia. To jest zawsze nieszczęście całej rodziny, malucha i jego obydwu rodziców, a także dziadków, którzy tęsknią do wnuków. Często nieszczęście zaczyna się tym, że kobieta jest sama, nie ma ojca dziecka, nie ma z nią dziadków dziecka. Ale to dalej i jeszcze bardziej jest nieszczęściem rodziny.
Jest też taka nowomowa, która próbuje uzasadniać zabijanie planety, cięcie lasów, trucie wód i powietrze. Opowiada się o koniecznościach politycznych i ekonomicznych, powtarza się wytarty slogan „technika zepsuła, technika naprawi”.
Mądry teolog, papież emeryt, widzi dalekie perspektywy: Niezbędna sakralizacja Kościoła w starej Europie stawia także pytanie, co stanie się z nowymi poganami. Czy Bóg przewidział dla nich inną drogę zbawienia? Po doświadczeniach ostatnich dziesięcioleci, po encyklikach papieża Franciszka chyba zbliżamy się do trudnych odpowiedzi. Z bliska widzimy, kim są nasi „neopoganie”, jak wiele w ich losie jest nieszczęścia, jak blisko jest nieszczęście niszczenia życia, które się jeszcze nie narodziło, i to nieszczęście, które jest niszczeniem klimatu, zasobów, życia planety Ziemi. To jest przecież dany rodzinie ludzkiej Dom. Dar Stwórcy.
Czy Bóg przewidział inną drogę zabawienia dla tych, co odwracają się od dobra, dla neopogan? To my mamy być dla nich drogą zbawienia. Nie mamy być dla nich oskarżycielami i sędziami. Wysłuchałem ostatnio homilii arcybiskupa Rysia – i on mnie o tym przekonał. Powiedział wszystkim, którzy wybierają się napominać, piętnować zło, dowodzić winy – idźcie, napominajcie, piętnujcie, pokazujcie winy. Ale wolno wam to zrobić pod jednym warunkiem – że macie w sobie miłość do nich, taką, jaką miał Chrystus.
Nowa Ewangelizacja to Kościół zwracający się ku neopoganom z miłosierdziem. My mamy być tym Kościołem. Także my, katolicy szczególnie zatroskani o sprawy ekologiczne. Nawrócenie ekologiczne jest bardzo cennym narzędziem Nowej Ewangelizacji – bo młodzi w Polsce, w dzisiejszej Europie są masowo i spontanicznie nastawieni na ratowanie klimatu, obronę planety, pomoc dla ginących gatunków. To prawda, że często ci sami młodzi przyłączają się do wołania o aborcję na życzenie i manifestują wrogość do Kościoła, nieraz czynią to w bluźnierczy sposób. Jeśli jednak spotkamy się z nimi na płaszczyźnie działań ekologicznych, pojawi się możliwość dialogu, spojrzenia w oczy z bliska. To ważne, ale czy nie ważniejsze będzie znalezienie takich odcinków działania, że będzie można działać razem? To tworzy wspólnotę sklejoną mocniej, niż łączą ją słowa.
Piotr Wojciechowski