Rok liturgiczny, nasz cykl świętego czasu, zakorzenia się w naszej pamięci obfitością znaków symbolicznych. Dekoracje świątyń, stroje liturgiczne celebransów, obyczaj domowy – to wszystko czyni, ze sacrum jest obecne. W okresie Bożego Narodzenia przyjściu Jezusa towarzyszyły ważne symbole – choinkę można było odczytać jako symbol lasu, sianko pod obrusem to symbol łąki, gwiazda na szczycie choinki to symbol gwiaździstego nieba. Święto Objawienia Pańskiego zapamiętamy z zapachem kadzidła, dzień Ofiarowania Pańskiego to ogienek gromnicy – Światło Chrystusa pozwala nam przeżyć z Maryją chwilę, w której usłyszała, że Chłopczyk, którego przyniosła do świątynie będzie Światłem na oświecenie pogan. Czas niesie nas w stronę Postu, a na spotkanie przyjdzie popiół z Popielcowej Środy. Popiół, ogień, dym. A przedtem las, łąka, niebo – to wszystko dary Wszechmocnego. Choinka, gwiazda, sianko – to powtórzone symbolicznie las, łąka i niebo. Popiół, dym, ogień – to symbole łączących ludzi ognisk rodzinnych – już od czasów epoki kamiennej. W jaskiniach Hiszpanii i Południowej Francji, w skalnych nyżach w Afryce Północnej zachowały się najstarsze wizerunki zwierząt – dzieło ludzi z epoki kamiennej. Od tego czasu gatunkowi ludzkiemu towarzyszy działanie polegające na szukaniu sposobu, aby piękno przyrody uchwycić, powtórzyć, utrwalić. Aby w jakimś skrócie zamknąć wielkie siły przyrody i kosmosu.

Liście akantu w głowicach greckich kolumn, ptasie i kocie głowy na ramionach egipskich wyobrażeń bogów, asyryjskie lwy, japońskie wizerunki ptaków i drzew na malowidłach i drzeworytach, albo na obrazie Botticellego owoc granatu, na którym spotykają się palce Madonny i Dzieciątka – to wybrane na chybił trafił przykłady tego tajemniczego w swojej istocie procederu. Maluje się, rysuje i rzeźbi nie tylko zwierzęta, owady, ryby, drzewa i kwiaty. Także krajobrazy, widoki brzegów morskich, górskich dolin, lasów i ogrodów. Odwiecznym tematem jest także piękno ludzkiego ciała, ludzkiej twarzy. Gdy się zamyślić o naturze tego zjawiska, przyjść musi do głowy to, że zachwyt jest jednym z imion szczęścia.

Ludzie umiejący się zachwycać to szczęściarze, ludzie, którym zachwyt przychodzi z trudem, godni są współczucia.

A zachwyt jest uczuciem niedocenianym. On będzie trwał zawsze – nawet wiara i nadzieją przeminą, a zachwyt spleciony w jedno z miłością pozostanie. Ludzie umiejący się zachwycać to szczęściarze, ludzie, którym zachwyt przychodzi z trudem, godni są współczucia. Przedziwne jest to, że zachwytem możemy objąć jednako to, co materialne i to, co duchowe. Jakże nie zachwycać się Miłosierdziem Bożym. Jak nie zachwycać się dzielnością ofiarnych obrońców Ojczyzny, albo uporem i odwagą zdobywców himalajskich szczytów? A przecież zachwyca nas i zachód słońca, i piękny koń w galopie, świetnie zaprojektowany i wykonany zegarek, karoseria auta, piękna suknia.

Powtórzony świat. Obok piękna świeżo zebranych winogron, piękne winogrona mistrzowsko namalowane na XVII-wiecznym holenderskim płótnie. Potrzeba twórczości rodzi się nie tylko z zachwytu, także z wiary, że człowiek może być odtwórcą piękna. Dorobek sztuk przedstawiających rósł zawsze w miarę, jak rozwijały się sztuki, ale ostatnio rośnie też razem z rozwojem technik – fotografii, filmu, cyfrowych technik zapisu. W miarę rozwoju nauki i techniki potrzeba powtórzonego świata oddzielała się od zjawisk zachwytu i tworzenia – encyklopedie i podręczniki potrzebowały ilustracji, projektowanie miast potrzebowało planów, zwycięstwa wojenne potrzebowały dokumentacji. Piękno, które dotąd towarzyszyło wiernie zachwytowi i twórczości, zaczęło być traktowane instrumentalnie i merkantylnie. Piękny towar sprzedawał się lepiej, piękna reklama przyciągała nabywców.

Dzięki zachwytowi widzieliśmy w przyrodzie Dar Boży, łatwiej nam było uważać przyrodę za „sacrum” i bronić jej jako darowanej świętości.
Gdy nauka i technologia gubią, ignorują kategorię zachwytu i piękna, pozostaje nam uznawać przyrodę za surowiec, który należy tanio kupić ( lub zbrojnie zagarnąć). Świat zamienił się na zasoby szacowane w dolarach, ważone w tonach, mierzone w hektarach, w kilometrach sześciennych.

Te wszystkie przemiany sprawiają, że zmienia się myślenie ekologiczne, zmienia się oblicze ruchów ekologicznych. Myśli i mówi się o stratach, zagrożeniach, szkodliwości. Gdy pada słowo odpowiedzialność – pojawia się sprawa odpowiedzialności karnej szkodników i winnych zaniedbań. Z języka ekologii zostały wyrugowane kategorie piękna i dobra. Gdy mówi się o odpowiedzialności, nie mówi się o głosie sumienia każdego z nas. W ekologicznej encyklice papieża Franciszka czytam: „..najlepsze mechanizmy w końcu zawodzą, jeśli brakuje wielkich celów, wartości, humanistycznego zrozumienia, zdolnych nadać każdemu społeczeństwu ukierunkowanie szlachetne i wielkoduszne” (Laudato si’181).

Zmienia się myślenie ekologiczne, zmienia się oblicze ruchów ekologicznych. Myśli i mówi się o stratach, zagrożeniach

Jeden z przyjaciół przysłał mi ostatnio swój artykuł z pisma internetowego Polskiej Akademii Umiejętności „PAUza”. Ten artykuł jest głosem w interesującej dyskusji o „rowie” o jakimś trudnym do pokonania rozziewie pomiędzy naukami ścisłymi i przyrodniczymi a naukami humanistycznymi. Inżynier, fizyk, geolog, nie mają czasu na czytanie poezji i esejów filozoficznych. Filozof, antropolog, historyk, nie pojmują czym zajmuje się mechatronika i teoria strun. Ludzie z dwu stron „rowu” nie spotykają się, nie mają wspólnego języka. Jak więc sprawić, aby ci, co decydują o rozwoju technik sztucznej inteligencji, o globalizacji finansów i sieci informatycznych zatroszczyli się o to, o co chodzi papieżowi - o humanistyczne zrozumienie, o postępowanie szlachetne i wielkoduszne?

Ludzie z dwu stron „rowu” nie spotykają się, nie mają wspólnego języka.

Od papieża Benedykta wyszła inicjatywa „dziedzińców dialogu” – spotkań łączących wierzących i niewierzących, artystów i kapłanów, techników i filozofów. Zasypywanie rowów już się zaczęło, w październiku w Warszawie odbyły się cztery takie spotkania. W trakcie tych obrad będzie wracać sprawa ekologii, która nie tylko liczy straty i mierzy zagrożenia. Musi też wracać ta ekologia, która zachwyca się i pochyla w modlitwie dziękczynnej.

Musi też wracać ta ekologia, która zachwyca się... nauka da narzędzia – wzruszenie i wiara uruchomią wole działania.

Piotr Wojciechowski

malowidla naskalne 640px

Fot. J McDowell/Flickr.com/CC BY-NC-ND 2.0. Prehistoryczne malowidła naskalne z Laas Geel w Somalilandzie (Somalia).