Głośno ostatnio o międzynarodowym ruchu młodych o nazwie Extinction Rebellion – można to tłumaczyć jako „bunt przeciw wytępieniu”. Jego głównym celem jest wymuszenie na rządach ogłoszenia alertu klimatycznego, zapoczątkowanie zmian proekologicznych dotyczących energii i transportu. Nie tak dawno kilkuset zwolenników ruchu dało o sobie znać w Polsce. Blokowali przejazd aut na ulicach miast – to wybrana taktyka tej grupy. W Warszawie okupowali ulicę Świętokrzyską, w Krakowie – Krakowską.

Obejrzałem zdjęcia i nagrania dotyczące tych wydarzeń, zachwyciłem się energią, młodością, stanowczością tych dzielnych ludzi. Uwierzyłem, że przeżywają coś, co naznaczy ich młodość wspomnieniami na całe życie, wspomnieniami wspólnoty, ofiarności, cierpienia i ryzyka na rzecz wspólnej sprawy. Obejrzałem, zachwyciłem się, uwierzyłem, ale nie pokochałem tych dziewcząt i chłopaków z ręcznie malowanymi hasłami na tekturkach. Zirytowali mnie. Głupio robią. Niepotrzebnie podkładają się politycznej manipulacji. Jeśli duchowo i umysłowo dojrzeją, będą się wstydzić tych wspomnień.

O co chodzi? Sprawa jest słuszna. Alert światowy dotyczący klimatu – bardzo potrzebny. W tych samych serwisach pokazywano ekologów w Alpach manifestujących na lodowcach. One znikają – niektóre całkowicie, inne w 80 procentach. Pokazywano i lodołamacze dopływające do bieguna północnego, które kruszą tylko cienką krę.

Wierzę, że po tych dziesięcioleciach nadszedł czas dojrzewania. Ostrość kryzysu klimatycznego i ciężar światowej pandemii COVID-19 stwarzają dla niego specyficzną atmosferę. Gdy pytam, co powinno być nicią przewodnią takiego procesu, przypomina mi się zdanie przedwcześnie zmarłego arcybiskupa Józefa Życińskiego z jego tomu esejów „Odyseusz czy playboy”: Trzeba podjąć wielki duchowy wysiłek, by nie ugrzęznąć w tym, co małe i agresywne, lecz wędrować konsekwentnie w stronę świata wielkich wartości, stanowiących nasze środowisko naturalne. To właśnie jest ważne: zobaczyć środowisko naturalne jako przestrzeń dla ciała i duszy, przestrzeń jednoczącą wodę, powietrze, krajobraz, żywność ze światem wartości moralnych i duchowych – łączącym piękno i wiarę, dobro i prawdę.

Awantury uliczne, krzykliwe demonstracje – to wszystko może okazać się „małe i agresywne”, jeśli nie będzie prowadzić uczestników w stronę dialogu, rozmowy, działań podejmowanych i akceptowanych społecznie. Ekolog szarpiący się z policjantem może być dumny ze swojej wierności zasadom i ofiarności – ale trzeba mu powiedzieć, że psuje robotę, nie przybliża nas do formowania szerokiej płaszczyzny społecznego sojuszu na rzecz szeroko pojętego środowiska naturalnego. Dojrzały ruch ekologiczny to działanie ludzi świadomych, że ostre konflikty prowadzą do postaw radykalnych, sytuacji „zabetonowania sporu” i obudowania go trującą chmurą nieufności i podejrzeń.

Piszę ten tekst we wrześniu, w momencie, kiedy Kościół czyta już nową encyklikę Papieża Franciszka. Wiemy już, że otrzymaliśmy dokument dotyczący braterstwa. Czas pandemii pokazał nam, jak łatwo wolność i równość stają się pustymi sloganami. Co tu gadać o wolności, gdy kwarantanna zamyka nas w domu, nakazy kneblują maskami uśmiechy i słowa? Co tu gadać o równości, gdy nie dla wszystkich jest dostęp do leczenia, gdy jednym szczepionki będą przyznane wcześniej, drugim później? Jest teraz czas, kiedy braterstwa w postawach i działaniu potrzeba nam jak powietrza. Potrzeba, aby skompromitowany nadużyciem politycznym slogan Wielkiej Rewolucji Francuskiej „Wolność, Równość, Braterstwo” zastąpić troistym hasłem pisanym małymi literami, ale nieustannie potwierdzanym praktyką: braterstwo, solidarność, ekologia.

Brat przeciw bratu nie wszczyna rebelii, nie zagradza mu drogi, nie wymusza działań przemocą. Brat ma czasem do brata blisko, czasem bardzo daleko, ale zawsze bracia wiedzą, że mogą się spotkać w rozmowie, na rozmaitych „dziedzińcach dialogu”. W encyklice „Laudato si’” Papież Franciszek przypomniał: Powaga kryzysu ekologicznego wymaga od nas myślenia o dobru wspólnym i podążania drogą dialogu wymagającego cierpliwości, ascezy i wielkoduszności. Ekologia potrzebuje rozmowy o prawdzie, abyśmy wspólnie rozważyli przyczyny zagrożeń i rozmiary zniszczeń. Ekologia wymaga rozmowy o krzywdzie, abyśmy wzajemnie powiadomili się o cierpieniach i potrzebach pokrzywdzonych, abyśmy razem umówili się, jak im można solidarnie pomagać. Piszę tu nie tylko o rozmowach prezydentów i profesorów. Piszę i o Waszych rozmowach przy kuchennym stole, przy kawie z przyjaciółkami i przyjaciółmi. Zobaczcie, że braterstwo otwiera przed nami możliwość rozmowy o tym, że braćmi jesteśmy z łaski i nadania Ojca, który jest w niebie, który obdarował nas stworzeniem w nadziei, że będziemy po bratersku dzielić się i owocami, i troskami.

Za ścianą, za Ścianą Wschodnią, mamy braci Białorusinów i ogromnie ostatnio dzielne siostry Białorusinki. Widzimy, jak podejmują oni nie tylko hasła solidarności, lecz również pokojową i braterską taktykę „Solidarności”. To, co się u nich dzieje, przypomina nam, że demokrację łatwo zagarnąć można arogancką przemocą i równie aroganckim kłamstwem. Odzyskać potem trudno, ale udaje się, jeśli bracia rozmawiają ze sobą tak, jak zachęca Franciszek – cierpliwie i wielkodusznie.

Piotr Wojciechowski