Być „psu-bratem” – felieton Piotra Wojciechowskiego      Napisane w latach siedemdziesiątych, a zebrane w tym tomie opowieści, eseje, gawędy to żarliwy głos w obronie zwierząt,  głos pełen  miłości, ale i roztropności. Leszek Prorok występuje jako uczeń św. Franciszka.  Braterstwo wobec zwierząt, bycie „psubratem”, pojmuje jako postawę zachwytu nad Stworzeniem i takiej odpowiedzialności ludzkiej, która rozwija wyobraźnię i tworzy system obowiązków egzekwowanych prawami sumienia. Zwierzęta w tych opowieściach czują, myślą, kochają, ale to ludzka wrażliwość umie odczytać i uszanować ich czucie, przywiązanie, wierność.

Reperowałem lampę nad regałem, zachwiałem się na taborecie, nie spadłem. Jedna jedyna książka zleciała z półki i huknęła na podłogę. Lampa zapaliła się, mogłem odłożyć śrubokręty i cążki na miejsce, taśmę izolacyjną do szuflady. Po robocie narzędzia na miejsce, tak mnie nauczono.

Dopiero potem schyliłem się po książkę. Dawno nie miałem jej w rękach. Leszek Prorok „Zapiski psubrata”. Leszek nie był moim przyjacielem, za krótko trwała nasza znajomość. Mogę jednak powiedzieć – był jednym z tych, którzy uczyli mnie dobroci i życiowego porządku. Pamiętam go najpierw jako mistrza dyplomacji – dzięki znakomitej znajomości prawa i statutu  mógł przeciwstawiać się partyjnym naciskom na działanie organizacji pisarskiej w latach siedemdziesiątych. Potem, w okresie pierwszego solidarnościowego zrywu był jednym z tych, którzy wypracowali dokument tworzący podstawy prawne współpracy pisarzy z wolnymi związkami zawodowymi. Uczestniczył w Kongresie Kultury przerwanym przez wojnę jaruzelsko-polską. Zaraz po 13 grudnia Leszek stał się jednym z głównych organizatorów samopomocy środowiska pisarskiego, dbał, aby pomoc docierała nie tylko do rodzin internowanych twórców, także do wszystkich starych, chorych, mających małe dzieci, aby pomoc obejmowała potrzebujących niezależnie od ich politycznej postawy. Woził paczki i zapomogi pieniężne, zawsze zdobywał jakoś benzynę do swojego czerwonego malucha. Był przecież kiedyś żołnierzem AK, umiał konspirować. Z jego sercem było kiepsko, potem jeszcze gorzej, potrzebny bywał więc ktoś, kto by roznosił dary i koperty po wysokich piętrach. Nierzadko to ja byłem tym doręczycielem. Pewnie wtedy dostałem od niego „Zapiski psubrata”, wydanie trzecie, z datą  1981. Umarł na serce za kierownicą swojego malucha w 1984 roku. Teraz podniesiona książka przypomniała mi uśmiech Leszka, jego spojrzenie zza grubych szkieł. Napisane w latach siedemdziesiątych, a zebrane w tym tomie opowieści, eseje, gawędy to żarliwy głos w obronie zwierząt,  głos pełen  miłości, ale i roztropności.

Dziś coraz liczniejsze są bałamutne wypowiedzi wzywające do tego, aby uznać „równość gatunków” – co sprowadza się do zrównania ludzkiego życia z życiem zwierząt i roślin, ludzkiej śmierci ze śmiercią każdej żywej istoty. Te wywody naukowców i filozofów, ludzi nazywających się nieraz ekologami, w niewielkim stopniu służą zmniejszeniu cierpień zwierząt, przydają się natomiast propagatorom prawa do eutanazji, obrońcom aborcji.

Leszek Prorok występuje w tej książce jako uczeń świętego Franciszka z Asyżu, a także kontynuator linii  etycznej Josepha Conrada – który był jego fascynacją.  Braterstwo wobec zwierząt, bycie „psubratem”, pojmuje Prorok jako postawę zachwytu nad Stworzeniem i takiej odpowiedzialności ludzkiej, która rozwija wyobraźnię i tworzy system obowiązków egzekwowanych prawami sumienia. Zwierzęta w opowieściach Proroka czują, myślą, kochają, ale to ludzka wrażliwość umie odczytać i uszanować ich czucie, przywiązanie, wierność.

Myślę, że powinienem jeszcze raz przeczytać książkę, która mi wpadła w ręce. Może rozmawiając z obecnym w tej książce autorem pomogę sobie w porządkowaniu poglądów na sprawę ważną dla nas wszystkich, ważną nie tylko w ekologicznym spojrzeniu na świat.

Piotr Wojciechowski         

(Fot. u góry: Flickr.com/CC/aut. H-Huynh)

PRZECZYTAJ TAKŻE INNE FELIETONY P. WOJCIECHOWSKIEGO:   [1]  [2]  [3]