Motto:
Twardość prysła. Łąk siwiznę nagą
otoczyła troska i opieka.
Każdy strumyk głosu ton z uwagą
zmienia. Czułość z tak daleka

ziemi się na oślep w pustce chwyta.
Drogi niosą o tym wieść w przestrzenie.
Niespodzianie twoje uniesienie
u suchego drzewa gestu pyta.

R. M. Rilke tłumaczył Adam Pomorski

     Prezes polskiego PEN-Clubu, wybitny pisarz, tłumacz. Intelektualista, przysłał mi ten przetłumaczony przez siebie wiersz wielkiego poety języka niemieckiego jako wielkanocne życzenia. Kiedy ktoś z moich przyjaciół skwitował go określeniem „niezrozumiały” zasmuciłem się, a potem stało się dla mnie jasne, że wiersz może być niezrozumiały, kiedy się go czyta nie pamiętając o tym – że to wiersz związany duchowo z rzeczywistością Paschy.
   Jezus pokonał śmierć – umiemy się tym radować wierząc, że otworzył On przed nami perspektywy naszego zmartwychwstania. Rilke pokazuje nam, przeważnie nie zdajemy sobie sprawy jak rozległe mogą być konsekwencje Zmartwychwstania. Nieustępliwość praw materii zostaje w tym Akcie przełamana, a czynnikiem, który nad prawami materii zaczyna panować, jest duch. Dlatego poeta pisze o krajobrazie z łąkami, strumieniem, uschłym drzewem tak, jakby te wszystkie przedmioty rozpoczynały dialog z ludzką świadomością. Łąki potrzebują troski człowieka, strumyk wie, że jego szum jest słuchany, więc zmienia ton, konary suchego drzewa pojmują, że ich forma opowiada o ludzkim geście zdumienia i radości. Materia może wyjść z pustki bezładnego istnienia, wychodzi z niej, kiedy uchwyci ją ludzka i Boża czułość.
   Myślę, że ten wiersz jest głęboką pociechą dla chrześcijanina, a szczególnie dla chrześcijanina, który sprawy ekologii włączył w obszar swojego sumienia. Oto nasza troska o środowisko przyrodnicze, nasza skierowana ku materii czułość, umacnia się przez sens i wymowę Zmartwychwstania.
   Kilkakrotnie słuchałem ostatnio audycji radiowych o zanieczyszczeniu powietrza w polskich miastach – najgorzej jest w Krakowie, Rybniku, Nowym Sączu. Europejskie normy dopuszczalnych zanieczyszczeń pyłami i gazami są tu przekraczane kilka, a często i kilkadziesiąt razy – najgorzej jest zimą, gdy do stałej emisji zanieczyszczeń przemysłowych i komunikacyjnych dochodzi zawierający trujące substancje dym ze służących do ogrzewania pieców i piecyków, w które kładzie się nie tylko niskich gatunków tańsze rodzaje węgla, także śmiecie, plastyki. Stwierdzono, że kobiety, których ciąża przypada na miesiące jesieni i zimy, rodzą dzieci mniejsze, bardziej podatne na infekcje, mające potem większe problemy z nauką. Dlaczego? Dlatego, że ich matki oddychają powietrzem skażonym przez dymy z ogrzewania.
   To niedobre wiadomości, a sytuację pogarsza jeszcze fakt, że setki tysięcy osób zatrudnionych w górnictwie walczy o to, aby to węgiel właśnie był podstawą polskiej energetyki, aby sprzedawano więcej węgla do ogrzewania. To oznacza dodatkowe tony tlenków siarki w powietrzu.
   Jak nie załamać się – jak nie poddać, gdy dobiegają takie wiadomości?
   cytat-p-wojciechowski-1aA przecież złe wiadomości dotyczą nie tylko  zanieczyszczeń powietrza w Polsce. Wbrew oczekiwaniom prawie na całym świecie rosną różnice społeczne. Biedni stają się jeszcze biedniejsi, bogaci jeszcze bogatsi. Biedni są zbyt biedni, aby dbać o sprawy ekologii, nadmierna konsumpcja środowisk zamożnych to lawinowy wzrost ilości śmieci, spalin, zniszczeń krajobrazu. Myślę o widoku placu Świętego Piotra po kanonizacji Świętych Papieży - Jana XXIII i Jana Pawła II. Stosy papierów, plastykowych opakowań, butelek. Chrześcijanie jeszcze potrzebują wielu ekologicznych katechez, świat i Kościół nadal potrzebują nawrócenia. Do setek tysięcy umierających z głodu dodawać musimy setki tysięcy umierających skutkiem ekologicznych zanieczyszczeń. To jest przeciw życiu.
     Chrześcijanie, ludzie wierzący w Zmartwychwstanie, muszą być po stronie życia, my, chrześcijanie musimy ocalić nasz optymizm, aby trwać przy naszej aktywności.
   Ludzkie myślenie o wartościach zawieszone jest zawsze między dwoma biegunami – między nostalgią a utopią. Nostalgicznie wierzy się w to, że dawniej było lepiej, zacniej, z większym sensem. Utopijnie wierzy się, że dobro nadejdzie, że dobro da się wywalczyć, że staniemy się zacniejsi, a nasz świat bardziej sensowny. Chrześcijanin wierzy we wspaniałość Królestwa, jaka będzie udziałem zbawionych, w ład i sens Nowego Jeruzalem. Czy to dosyć? Aby nie popaść w pobożną bierność, a iść ścieżkami Jezusa, trzeba też roztropnej wiary w osiąganie dobra wspólnego tu i teraz. Trzeba widzieć sens nawet w drobnych próbach upominania się o sprawy ekologiczne, w próbach wychowywania ekologicznego młodzieży, w osobistych działaniach ratujących  środowisko i urodę krajobrazu.  Przypominam „za trudny” wiersz Rilkego. To w nim „drogi niosą wieść w przestrzenie”. O czym wieść? O tym, że na miejsce pustki wkracza „czułość”. Nie mówmy – utopia. Powiedzmy – nadzieja. Tak jak mówi wybitna polska poetka Julia Hartwig: „Mojej postawy nie nazwałabym optymizmem, tylko raczej trwałą nadzieją. Taki rodzaj nadziei wytwarza się w ludziach, którzy uparli się przy tym, żeby móc w końcu coś zaakceptować, a jako pisarze mają na uwadze to, że – jak to mistrz Czesław [Miłosz] formułował – nie wolno zasmucać.”
 Dla mnie nadzieja zaczyna się, gdy wiara, kultura i ekologia stają się przedmiotem wspólnej troski ekologów, ludzi kultury i ludzi Kościoła. Wtedy, gdy uda się odsłonić Zmartwychwstanie jako wspólne zakorzenienie wiary, kultury i ekologii, a radość Zmartwychwstania łączy się z ostrożnymi postulatami poetów – coś zaakceptować – nie zasmucać.

Piotr Wojciechowski

krzyz-CC-640x440px

Fot. Maurits Euro Curier/Flickr/CC BY-NC-ND 2.0